wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział czwarty.

Dźwięk kolejnych sygnałów dołował ją coraz bardziej. Zawsze była niecierpliwa, szczególnie w sytuacjach podobnych do tej. Zupełnie zapomniała o umówionym spotkaniu. Nie chciała nikogo zawieść. Dużo od siebie wymagała, może nawet za dużo. Zauważyła to już parę lat temu, lecz po kilku nieudanych próbach zmienienia swojego myślenia pogodziła się z rzeczywistością. Wreszcie usłyszała męski głos.
-Tak, słucham?
-Fabian? Cześć, tu Iza. Przepraszam cię, ale zapomniałam o naszym spotkaniu. – wypowiedziała zadziwiająco swobodnie
-Jesteś aż tak zapracowana?
-Cóż, powiedzmy, że tak – odparła po chwili lekkiego zawahania
-W takim razie może pojutrze?
-Jasne, z wielką chęcią. Tym razem postaram się nie nawalić – zaśmiała się serdecznie
-Wierzę w ciebie – wtórował jej – To może o czternastej na rynku?
-Będę na pewno – wypowiedziała stanowczo
-To do zobaczenia – blondynka mogłaby przysiąc, że uśmiechnął się wypowiadając te słowa
Doskonale wiedziała, gdzie ma się stawić. Matt pokazał jej ulubione miejsca całej drużyny. Znajomość z nim zdecydowanie służyła dziewczynie. Nie pamiętała już, gdy była naprawdę smutna. Każdy dzień obfitował w wiele radosnych chwil. Co do niego czuła? Nie miała pojęcia. Kochała go? Och nie, to głupie, niemożliwe. Tylko czasami zastanawiała się nad czymś co nie dawało jej spokoju. A co jeśli oszukuje samą siebie? A on? Czy czuje to samo? Zdawało jej się, że tak, ale nigdy tego od niego nie usłyszała. Ostatnie miesiące były naprawdę niezwykłe. Nigdy nie przypuszczała, że spotka ją w życiu coś takiego. Chociaż nie lubiła rozważać, myśleć nad tym co było i co mogłoby się stać robiła to coraz częściej. Zmieniała się. Co więcej to jego zasługa. Miała wrażenie, że tamtego dnia jej życie nabrało sensu. Gdzieś na niebie pojawiła się tęcza, burza choć niezwykle gwałtowna trwała krótko. Znalazła swojego księcia na białym koniu. Zaśmiała się pod nosem i kręcąc z niedowierzaniem głową udała się w stronę sypialni. Była już naprawdę zmęczona po dniu pełnym wrażeń.
                                                                        ***
Obudził ją blask wpadającego do pokoju słońca. Przeciągnęła się i ruszyła do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia. Po śniadaniu zaczęła szykować się na spotkanie. Oczywiście nie uniknęła typowego dla każdej kobiety problemu. Znowu stanęła przed szafą narzekając, że nie ma się w co ubrać. W końcu jednak zdecydowała się na letnią sukienkę i ulubione czarne szpilki. Wyszła z domu parę minut przed umówioną godziną. Na rynek miała około pięć minut drogi, więc zupełnie nie martwiła się tym, że mogłaby się spóźnić.
-Cześć – powitała znajomego mężczyznę, który już na nią czekał
- Jednak jesteś – uśmiechnął się
-Śmiałeś we mnie zwątpić?  - zachichotała
-Skądże! Jak mogłaś tak pomyśleć?
-Och, sama nie wiem – zrobiła smutną minę po czym szturchnęła go lekko w bok
-Przejdziemy się? – zaproponował nieoczekiwanie
-Jasne – uśmiechnęła się serdecznie
Spacerowali rzeszowskimi ulicami, co rusz śmiejąc się i żartując. Czuli się w swoim towarzystwie naprawdę dobrze. Czas na rozmowie z Fabianem mijał blondynce równie szybko, co na rozmowie z Mattem. Była szczęśliwa. Słońce przygrzewało na zmianę z lekkim, letnim wiaterkiem, który otulał i owijał ciała przechodzących ludzi. Patrzyła na ciągle spieszących za czymś ludzi. W głębi duszy śmiała się z nich. Nie potrafili zatrzymać się choćby na chwilę i zastanowić, czy to co robią ma jakikolwiek sens. Myśleli, że nie można żyć inaczej. Chciała, żeby oni też zaczęli cieszyć się wszystkim co ich otacza.
-O czym tak zawzięcie myślisz? – spytał nagle
-O ni-niczym, to nieważne. – odpowiedziała wyrwana z przemyśleń
-Mam nadzieję, że moje towarzystwo cię nie nudzi – uśmiechnął się serdecznie w stronę nadal zamyślonej dziewczyny
-Żartujesz? Jest wspaniale! Już dawno się tak dobrze nie bawiłam.
-W takim razie myślę, że moglibyśmy to powtórzyć.
-Pewnie, jak najczęściej.
-Będziesz jutro na treningu?
-Nie wiem, wszystko zależy od dobrej woli nijakiego Matta Andersona i twojego trenera – zaśmiała się
-Cóż, uznajmy, że udzielam ci dzisiaj pozwolenia – wtórował jej
-O, nie wiedziałam, że masz taką władzę w Resovii.
-Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz – puścił jej oczko
-Nie radzę ci stosować tego tekstu, gdy chcesz poderwać jakąś dziewczynę. Nie działa, przykro mi.
-Poważnie? A myślałem, że jest doskonały. – posmutniał
-Prawda boli, co? – ledwo powstrzymywała głośny wybuch śmiechu
-Jak zazwyczaj – posłał jej smutny uśmiech
Zupełnie zapomniała o mijającym wciąż czasie. Nim się spostrzegła minęło parę ładnych godzin. Mężczyzna odprowadził ją do domu, po czym pożegnali się i każde z nich odeszło w swoją stronę.
Weszła do mieszkania i zaraz potem położyła się na kanapie. Była wykończona, jednak nie długo dano jej się cieszyć słodkimi chwilami lenistwa. Zerwał ją dzwonek do drzwi.

-Cześć, mogę wejść? – usłyszała pytanie

                                                                   ~♥~
Wymęczone, ale mamy. Wszystkim czytelnikom życzę szczęśliwego Nowego Roku :)
                                                                                                                Dżul

1 komentarz: