sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział trzeci.

Blask wpadającego do pokoju słońca skutecznie go rozświetlał. Obudziła się i przetarła oczy. Miała ochotę zostać w swoim, cieplutkim łóżku cały dzień. Nie było by to niczym złym. W końcu jest sobota. Jej planom przeszkodził jednak dzwonek do drzwi. Niczym torpeda wyskoczyła z łóżka i w równie ekspresowym tempie zarzuciła na swoje ramiona szlafrok.
-Good morning – usłyszała po otwarciu
-Co jest z tobą nie tak? – wysyczała –Mamy sobotę, a ty karzesz mi wstawać o… - przerwała, by spojrzeć na kuchenny zegarek – Dziesiątej!
-Ubieraj się, za chwilę wychodzimy.
-Dlaczego myślisz, że się ciebie posłucham?
-Oh, popatrz na mnie – puścił jej oczko
-W takim razie cześć – zamknęła mu drzwi przed nosem
Po chwili usłyszała jednak pukanie, które nie dawało jej spokoju. Westchnęła głęboko i ponownie otworzyła drzwi.
-Wejdź – zaprosiła go do środka
Wysoki mężczyzna rozsiadł się na kanapie, nieustannie wykrzywiając usta w uśmiechu.
-No dobrze, wygrałeś, ale mógłbyś oszczędzić mi wyrazu triumfu na twojej twarzy.
-Nie licz na to – pokręcił głową w geście odmowy
-Ech –westchnęła – To gdzie idziemy?
-Niespodzianka, zobaczysz.
-Ostatnio była całkiem miła, więc chyba się skuszę.
Pół godziny później była już gotowa do wyjścia. Miała na sobie letnią, koralową sukienkę i czarne baleriny. Gdy mężczyzna zobaczył swą towarzyszkę zupełnie zaniemówił z wrażenia. Udało mu się wydukać tylko: „ Wow”, czym niesamowicie rozbawił dziewczynę. On – lekko urażony, ona – roześmiana, wyszli z mieszkania.
Jechali w zupełnej ciszy. Nie była ona krępująca, wręcz przeciwnie. Można było w niej wyczuć spokój, radość. Czuli się swobodnie w swoim towarzystwie, jakby znali się od lat, a przecież minęło zaledwie dwa miesiące. No właśnie, tyle się zmieniło w życiu obojga. Nie byli już tymi samymi ludźmi. Pragnęli innych rzeczy, mieli inne marzenia, a to wszystko… to wszystko przez tamten pamiętny dzień, kiedy to spotkali się pierwszy raz.Są, według siebie, jak rodzeństwo. Lecz może to tylko złudzenie? Co jeśli wmawiają to sobie, bo boją się, że mogło połączyć ich coś więcej?
-Mógłbyś powiedzieć, gdzie jedziemy? – zapytała lekko zniecierpliwiona długą podróżą
-Przecież mówiłem, że to niespodzianka.
Starania blondynki spełzły na niczym. Jednak nie zwracała na to uwagi. Skupiła się raczej na swoim, nowym spostrzeżeniu. Mówił coraz lepiej po polsku, wypowiadał się spokojnie, bez większych przerw. Była pod wielkim wrażeniem wiedząc, jak trudny jest jej ojczysty język.
-Wszędzie jeździsz samochodem? – spytała nagle
-Słucham? – nie krył zdziwienia
-Moglibyśmy się przespacerować, zamiast stać w tym korku. Mamy piękną, słoneczną sobotę, a wdychamy spaliny.
Przez chwilę nie mówił nic, chyba myślał nad odpowiedzią. Po chwili odrzekł:
-W porządku, mała zmiana planów – nim zdążyła odpowiedzieć jechali już w zupełnie innym kierunku.
Kilka minut później znaleźli się pod nowoczesnym budynkiem, prawdopodobnie mieszkaniem mężczyzny.
-Nie dziwię się, że nie chcesz stąd wyjeżdżać – powiedziała z podziwem, ale też lekką zgryźliwością, na co on uśmiechnął się lekko
Wyszli z samochodu. Założył okulary przeciwsłoneczne, niczym aktorzy w amerykańskich filmach. Już chciała rzucić jakąś sarkastyczną uwagę, ale ugryzła się w język. Nagle usłyszała dzwonek telefonu. Kiedy odebrała powitał ją męski głos.
-Cześć, masz dzisiaj chwilę? – spytał rozmówca
-Aktualnie jestem zajęta, ale później możemy się spotkać
-Świetnie, to o 17 w tej kawiarni na rogu.
-W porządku, będę – odparła, po czym rozłączyła się
-Kto to? – spytał przypatrujący się jej od dłuższego czasu Matt
-Fabian – odparła krótko i zwięźle
Mężczyzna był kolegą z drużyny Matta. Dziewczyna złapała z nim niezły kontakt, więc z chęcią zgodziła się na spotkanie.
-Wychodzicie dzisiaj razem? – kontynuował
-Tak, masz coś przeciwko? – spytała zaczepnie
-Nie – odparł, ale złość, którą w sobie tłumił była widoczna na kilometr
Może to egoistyczne i samolubne, ale blondynka poczuła się zadowolona z takiego obrotu spraw. Proszę, proszę był zazdrosny. Czyli jednak mu zależało. Uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła przed siebie jednocześnie pociągając swojego towarzysza za rękę. Rzuciła nawet jakiś marny dowcip, żeby rozluźnić atmosferę.
Siedzieli na ławce w parku popijając tanią oranżadę i łapiąc ostanie promyki słońca. Jeszcze jakiś czas temu nie przyszłoby jej nawet do głowy, że zaprzyjaźni się z jednym ze swoich ulubionych zawodników, że ostanie dni sierpnia będzie spędzała z nim próbując osuszać mokre od słodkich łez radości policzki. Była sobą, zupełnie i niezaprzeczalnie. Jeszcze nigdy nie czuła się tak szczęśliwa. Każdy moment tego dnia zostanie w jej pamięci na zawsze. Schowa je wszystkie gdzieś głęboko w swojej głowie, upchnie na samo dno którejś z szufladek, aby mieć pewność, że nikt ich nie zabierze w bardziej lub mniej bestialski sposób i gdy tylko będzie miała gorszy dzień wyciągnie jedno z nich, aby przypomnieć sobie, jak cudownie się wtedy czuła.
Słońce zachodziło za horyzont, roztaczając na niebie piękną, różowo-czerwoną poświatę, kiedy postanowili wracać. Zupełnie zapomniała o otaczającym ich świecie, miała wrażenie, że czas zatrzymał się specjalnie dla nich.
-Gdzie chciałeś mnie dzisiaj zabrać? – kolejny raz starała się wydobyć informacje od przyjaciela
- Nie mogę powiedzieć – wykrzywił usta w zadziornym uśmiechu
-Dlaczego? – spytała głosem małej dziewczynki, która chce dowiedzieć się czemu niebo jest niebieskie
Zaśmiał się serdecznie, ale nic jej nie odpowiedział. Znowu zapanowała cisza. Zachłannie łapali ostanie promyki słońca ciesząc się życiem.
                                                                                         
                   ***

-Dziękuję za dzisiejszy dzień, było niesamowicie – powiedziała, gdy stali pod jej blokiem
-Nie ma ,za co, cała przyjemność po mojej stronie – uśmiechnął się
Przez chwilę żadne z nich nie wiedziało, co zrobić. Powiedzieć coś jeszcze, czy pożegnać się? A jeżeli tak, to w jaki sposób? Wypowiedzieć zwykłe: „cześć”?
-W takim razie, do zobaczenia – powiedziała niepewnie
-Cześć – odpowiedział lekko skrępowany całą sytuacją i odszedł

Zamknęła za sobą drzwi mieszkania, zdjęła niewygodne, po całym dniu chodzenia, buty i rzuciła się na kanapę, by odpocząć. Wyjęła z torebki telefon. Przerażona zobaczyła na wyświetlaczu trzy nieodebrane połączenia. „Zapomniałam!” przeszło jej przez myśl, po czym automatycznie wręcz wybrała numer, z którego do niej dzwoniono.

               ~♥~

Z opóźnieniami, ale jest. Mam nadzieję, że się spodoba :D
                                                                                                      Dżul.

1 komentarz: