Dochodziła siódma. Nie mogła spać. Ciągle myślała o powrocie
Michała oraz zachowaniu Matta. W odróżnieniu od pierwszej wiadomości, dzięki
tej drugiej nie mogła przestać się uśmiechać. Czuła się, jak zakochana
nastolatka. Dopiero teraz potrafiła się do tego przyznać. Przestała oszukiwać
samą siebie. Nikłe, poranne światło wpadało do jej pokoju. Wpatrywała się w świat
zza oknem, jakby oczekiwała, że właśnie tam znajdzie odpowiedź na każde
dręczące ją pytanie. Nagle przypomniała sobie, że to już dziś ma przyjechać jej
najlepsza przyjaciółka. Wyskoczyła, jak oparzona z łóżka czując jednocześnie
ogromną ulgę. Nareszcie będą mogły szczerze porozmawiać. Cześć jarzma, z którą
zmaga się jedna przejdzie na drugą. To właśnie przyjaźń.
Szybko zjadła małe śniadanie, po czym zaczęła sprzątać
mieszkanie. Parę godzin później, kiedy kilka złączonych ze sobą pomieszczeń
wyglądało względnie dobrze postanowiła wybrać się na zakupy. Chciała
przygotować coś dobrego do jedzenia. Lubiła gotować, szczególnie dla bliskich
jej osób. Wyszła z domu. Ciepłe, wrześniowe słońce ogrzewało jej twarz. To
ostatnie dni, kiedy mieszkańcy Rzeszowa mogli się nim nacieszyć. Czas nie znał
litości. Lato ustąpiło jesieni. Sprawy, którymi ludzie żyli wczoraj, dziś są
już nieważne. Wczorajsi bohaterowie nie istnieją. Delikatne podmuchy wiatru
owiewały jej dłonie i policzki, których dotykał parę dni temu. Wciąż nie mogła pozbyć się uczucia dreszczu,
który wtedy przewędrował przez całe jej ciało. Tymczasem on wyjechał do Gdańska
grać tam kolejny mecz. Było jej to na rękę. Miała czas, by wszystko przemyśleć.
Niby rozmawiali przez telefon, ale wciąż nie wiedziała, czy potrafiłaby spojrzeć
mu w oczy, tak jak wcześniej. Udawać, że nic się nie stało, że nie zrodziło się
między nimi żadne uczucie. A może tym małym gestem zamknął pewien rozdział? Nie
wykluczała tego. W zasadzie tylko czekała, aż wróci. Ciekawiło ją, jak on się
zachowa. Jedno wiedziała na pewno. Nic już nie będzie takie samo. W głębi serca,
jednak cieszyła się z tego powodu.
Wróciła do domu. Nałożyła na siebie ulubione dresy, a włosy
związała w koński ogon. Wzięła się za krojenie warzyw. W rytmie ulubionej
muzyki wszystko wychodziło lepiej. Nawet czas do przyjazdu przyjaciółki nie
dłużył się jej tak bardzo. Punktualnie o czternastej włączyła telewizor, by
obejrzeć mecz jej ukochanej drużyny. Przegrywając paluszki przeżywała kolejne
akcje. Niedługo po wygranym spotkaniu usłyszała dzwonek swojego telefonu.
-Gratuluję! Świetne spotkanie.
-Thanks – odezwał się dobrze jej znany głos – Toska wróciła?
– dodał lekko przekształcając imię przyjaciółki
-Jeszcze nie, ale zaraz jadę na lotnisko
-Nie wiem, czy będziesz teraz mną zainteresowana, ale jutro wracam
i pomyślałem … - nie dokończył, gdyż przerwały mu wesołe okrzyki kolegów : „Zabierz ją na randkę” , „Kiedy się jej
oświadczysz?”, „Dostanę zaproszenie na ślub?”. Dziewczyna nie mogła pohamować śmiechu.
Szczególnie wyobrażając sobie minę mężczyzny.
-Przepraszam za nich, są niereformowalni – odpowiedział
rozbawiony
-Nie ma, za co, wiem o tym – wtórowała mu
-W takim razie do jutra.
-Do zobaczenia.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów zaczęła szykować się do
wyjścia. Pół godziny później czekała już na lotnisku. Widziała, jak samolot, którym
miała przylecieć Tośka ląduje w wyznaczonym do tego miejscu. Nie mogła doczekać
się, aż ją zobaczy. Znały się od dzieciństwa, wiedziały o sobie praktycznie
wszystko, a nadal miały mnóstwo tematów. Dokładnie pamiętała, jak trudno było
im się pożegnać rok temu, gdy Tośka wyjeżdżała do Francji. Iza czekała tylko na
ciekawe opowieści swojej przyjaciółki.
-Izka!- krzyknął ktoś niezwykle głośno. Tak, to zdecydowanie ona.
Odwróciła się, by ją zobaczyć. Tośka była szczupłą brunetką
o lazurowych oczach. Miała na sobie ciemne jeansy i szarą bluzę z kapturem. Nic
się nie zmieniła, jak zwykle roześmiana, pełna energii. Taką ją zapamiętała.
-Tośka! – krzyknęła, by chwilę potem serdecznie przytulić
przyjaciółkę- Nic się nie zmieniłaś – dodała pospiesznie
-Ty też – uśmiechnęła się –Chociaż z tego, co mówiłaś przez telefon to w
twoim życiu nieźle namieszał pewien dwumetrowiec, prawda?
Blondynka zarumieniła się lekko i skierowała swój wzrok na
ziemię.
-Oj, Izka, Izka. Dobrze wiesz, że nic nie ukryjesz. Poza tym
dobrze wiem, że masz problemy z okazywaniem uczyć. Nic to, mogę robić za swatkę
– wypowiedziała śmiejąc się serdecznie
-Lepiej opowiadaj, co u ciebie.
-Francja jest niesamowita, ale cieszę się, że nareszcie
wróciłam do domu.
-Poznałaś tam kogoś? – charakterystycznie poruszyła brwiami
-Moje życie towarzyskie nie jest tak ciekawe, jak twoje,
przykro mi.
Dziewczyna pokręciła tylko głową. Przez jakiś czas nie
mówiły nic. W zasadzie dopiero, gdy przekroczyły próg ich wspólnego mieszkania
znów podjęły rozmowę. Przy wspólnej kolacji opowiadały, o tym, co wydarzyło się
w ich życiu przez miniony rok. Tośka nieustannie próbowała wyciągnąć od Izy
jakiekolwiek informacje o Andersonie, jednak ta pozostawała nieugięta.
-No proszę, moja przyjaciółka rozkochała w sobie jednego z
najprzystojniejszych mężczyzn na świecie – podjęła kolejną próbę
-Bez przesady – machnęła lekceważąco ręką
-Nie rozumiem tylko, dlaczego ukrywacie przed sobą, co
czujecie– kontynuowała nie zważając na kolejną próbę uniknięcia tematu
Blondynka zamilkła. Nawet nie, dlatego, że nie chciała
rozmawiać na ten temat, wręcz przeciwnie. Po prostu nie znała odpowiedzi na postawione
pytanie.
-Kochasz go i dobrze wiesz, że on czuje to samo do ciebie.
-Może tego właśnie się boję? – spytała rozdrażniona – Jeżeli
on nie odwzajemnia moich uczuć?
-Jesteś ślepa, czy głupia?
-Wielkie dzięki – naburmuszyła się – Michał wraca – dodała chwilę
później
-Mam nadzieję, że go zlekceważysz.
-Podobno chce, żebyśmy do siebie wrócili. Co jeśli nie da mi
spokoju?
Szatynka popukała się w głowę lecz chwilę potem przytuliła
przyjaciółkę i by choć trochę poprawić jej humor dodała:
-Przecież to ty masz swojego własnego dwumetrowego
ochroniarza, nie on, prawda? – po tych słowach obie wybuchły serdecznym
śmiechem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz