sobota, 1 lutego 2014

Rozdział siódmy.

Dochodziła siódma. Nie mogła spać. Ciągle myślała o powrocie Michała oraz zachowaniu Matta. W odróżnieniu od pierwszej wiadomości, dzięki tej drugiej nie mogła przestać się uśmiechać. Czuła się, jak zakochana nastolatka. Dopiero teraz potrafiła się do tego przyznać. Przestała oszukiwać samą siebie. Nikłe, poranne światło wpadało do jej pokoju. Wpatrywała się w świat zza oknem, jakby oczekiwała, że właśnie tam znajdzie odpowiedź na każde dręczące ją pytanie. Nagle przypomniała sobie, że to już dziś ma przyjechać jej najlepsza przyjaciółka. Wyskoczyła, jak oparzona z łóżka czując jednocześnie ogromną ulgę. Nareszcie będą mogły szczerze porozmawiać. Cześć jarzma, z którą zmaga się jedna przejdzie na drugą. To właśnie przyjaźń.
Szybko zjadła małe śniadanie, po czym zaczęła sprzątać mieszkanie. Parę godzin później, kiedy kilka złączonych ze sobą pomieszczeń wyglądało względnie dobrze postanowiła wybrać się na zakupy. Chciała przygotować coś dobrego do jedzenia. Lubiła gotować, szczególnie dla bliskich jej osób. Wyszła z domu. Ciepłe, wrześniowe słońce ogrzewało jej twarz. To ostatnie dni, kiedy mieszkańcy Rzeszowa mogli się nim nacieszyć. Czas nie znał litości. Lato ustąpiło jesieni. Sprawy, którymi ludzie żyli wczoraj, dziś są już nieważne. Wczorajsi bohaterowie nie istnieją. Delikatne podmuchy wiatru owiewały jej dłonie i policzki, których dotykał parę dni temu.  Wciąż nie mogła pozbyć się uczucia dreszczu, który wtedy przewędrował przez całe jej ciało. Tymczasem on wyjechał do Gdańska grać tam kolejny mecz. Było jej to na rękę. Miała czas, by wszystko przemyśleć. Niby rozmawiali przez telefon, ale wciąż nie wiedziała, czy potrafiłaby spojrzeć mu w oczy, tak jak wcześniej. Udawać, że nic się nie stało, że nie zrodziło się między nimi żadne uczucie. A może tym małym gestem zamknął pewien rozdział? Nie wykluczała tego. W zasadzie tylko czekała, aż wróci. Ciekawiło ją, jak on się zachowa. Jedno wiedziała na pewno. Nic już nie będzie takie samo. W głębi serca, jednak cieszyła się z tego powodu.
Wróciła do domu. Nałożyła na siebie ulubione dresy, a włosy związała w koński ogon. Wzięła się za krojenie warzyw. W rytmie ulubionej muzyki wszystko wychodziło lepiej. Nawet czas do przyjazdu przyjaciółki nie dłużył się jej tak bardzo. Punktualnie o czternastej włączyła telewizor, by obejrzeć mecz jej ukochanej drużyny. Przegrywając paluszki przeżywała kolejne akcje. Niedługo po wygranym spotkaniu usłyszała dzwonek swojego telefonu.
-Gratuluję! Świetne spotkanie.
-Thanks – odezwał się dobrze jej znany głos – Toska wróciła? – dodał lekko przekształcając imię przyjaciółki
-Jeszcze nie, ale zaraz jadę na lotnisko
-Nie wiem, czy będziesz teraz mną zainteresowana, ale jutro wracam i pomyślałem … - nie dokończył, gdyż przerwały mu wesołe okrzyki kolegów :  „Zabierz ją na randkę” , „Kiedy się jej oświadczysz?”, „Dostanę zaproszenie na ślub?”. Dziewczyna nie mogła pohamować śmiechu. Szczególnie wyobrażając sobie minę mężczyzny.
-Przepraszam za nich, są niereformowalni – odpowiedział rozbawiony
-Nie ma, za co, wiem o tym – wtórowała mu
-W takim razie do jutra.
-Do zobaczenia.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów zaczęła szykować się do wyjścia. Pół godziny później czekała już na lotnisku. Widziała, jak samolot, którym miała przylecieć Tośka ląduje w wyznaczonym do tego miejscu. Nie mogła doczekać się, aż ją zobaczy. Znały się od dzieciństwa, wiedziały o sobie praktycznie wszystko, a nadal miały mnóstwo tematów. Dokładnie pamiętała, jak trudno było im się pożegnać rok temu, gdy Tośka wyjeżdżała do Francji. Iza czekała tylko na ciekawe opowieści swojej przyjaciółki. 
-Izka!- krzyknął ktoś niezwykle głośno. Tak, to zdecydowanie ona.
Odwróciła się, by ją zobaczyć. Tośka była szczupłą brunetką o lazurowych oczach. Miała na sobie ciemne jeansy i szarą bluzę z kapturem. Nic się nie zmieniła, jak zwykle roześmiana, pełna energii. Taką ją zapamiętała.
-Tośka! – krzyknęła, by chwilę potem serdecznie przytulić przyjaciółkę- Nic się nie zmieniłaś – dodała pospiesznie
-Ty też – uśmiechnęła się  –Chociaż z tego, co mówiłaś przez telefon to w twoim życiu nieźle namieszał pewien dwumetrowiec, prawda?
Blondynka zarumieniła się lekko i skierowała swój wzrok na ziemię.
-Oj, Izka, Izka. Dobrze wiesz, że nic nie ukryjesz. Poza tym dobrze wiem, że masz problemy z okazywaniem uczyć. Nic to, mogę robić za swatkę – wypowiedziała śmiejąc się serdecznie
-Lepiej opowiadaj, co u ciebie.
-Francja jest niesamowita, ale cieszę się, że nareszcie wróciłam do domu.
-Poznałaś tam kogoś? – charakterystycznie poruszyła brwiami
-Moje życie towarzyskie nie jest tak ciekawe, jak twoje, przykro mi.
Dziewczyna pokręciła tylko głową. Przez jakiś czas nie mówiły nic. W zasadzie dopiero, gdy przekroczyły próg ich wspólnego mieszkania znów podjęły rozmowę. Przy wspólnej kolacji opowiadały, o tym, co wydarzyło się w ich życiu przez miniony rok. Tośka nieustannie próbowała wyciągnąć od Izy jakiekolwiek informacje o Andersonie, jednak ta pozostawała nieugięta.
-No proszę, moja przyjaciółka rozkochała w sobie jednego z najprzystojniejszych mężczyzn na świecie – podjęła kolejną próbę
-Bez przesady – machnęła lekceważąco ręką
-Nie rozumiem tylko, dlaczego ukrywacie przed sobą, co czujecie– kontynuowała nie zważając na kolejną próbę uniknięcia tematu
Blondynka zamilkła. Nawet nie, dlatego, że nie chciała rozmawiać na ten temat, wręcz przeciwnie. Po prostu nie znała odpowiedzi na postawione pytanie.
-Kochasz go i dobrze wiesz, że on czuje to samo do ciebie.
-Może tego właśnie się boję? – spytała rozdrażniona – Jeżeli on nie odwzajemnia moich uczuć?
-Jesteś ślepa, czy głupia?
-Wielkie dzięki – naburmuszyła się – Michał wraca – dodała chwilę później
-Mam nadzieję, że go zlekceważysz.
-Podobno chce, żebyśmy do siebie wrócili. Co jeśli nie da mi spokoju?
Szatynka popukała się w głowę lecz chwilę potem przytuliła przyjaciółkę i by choć trochę poprawić jej humor dodała:
-Przecież to ty masz swojego własnego dwumetrowego ochroniarza, nie on, prawda? – po tych słowach obie wybuchły serdecznym śmiechem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz