niedziela, 2 marca 2014

Rozdział dziesiąty.

Święta minęły zdecydowanie zbyt szybko. Nim się spostrzegła musieli wracać do Rzeszowa. Ze wzruszeniem po raz kolejny żegnała mury rodzinnego miasta. Próbowała odtworzyć w pamięci wszystkie zdarzenia, jakie miały miejsce w ciągu tych paru dni. Niezwykłych i zdecydowanie zbyt szybko mijających godzin. Uśmiechnęła się na wspomnienie rozmowy z bratem. Musiała przyznać, że rośnie na prawdziwego dżentelmena. Kochała go tak mocno, mimo wszystkich kłótni. „Twój chłopak jest w porządku, ale jeżeli cię skrzywdzi, to nie daruję mu tego”. Słowa, które usłyszała całkiem niedawno odbijały się głośnych echem w jej głowie. Sama nie wiedziała, co śmieszyło ją bardziej. To, że przez całe święta nikt z domowników nie uwierzył, że siatkarz nie jest jej chłopakiem, czy wyobrażenie dosyć drobnego brata stającego do walki z ponad dwumetrowym, wysportowanym mężczyzną. Zachichotała cicho pod nosem.
Dopiero teraz zauważyła, że wcale nie kierują się w stronę Rzeszowa, co więcej nadal są we Wrocławiu.
-Gdzie jedziemy? – spytała zupełnie zaskoczona
-Niespodzianka – odpowiedział z charakterystycznym akcentem.
 Parę minut później stali na jednej z wrocławskich ulic.
-Zaufaj mi – powiedział ciszej, z lekką nieśmiałością
Kiwnęła tylko głową na znak zgody i udała się wraz z mężczyzną, w kierunku, który sam obrał. Im bliżej byli celu, tym bardziej była pewna gdzie idą, nie rozumiała tylko, dlaczego. Wreszcie znaleźli się na słynnym moście, który pokazała mu parę dni temu.
-Dlaczego mnie tu zabrałeś? – Tak ci się tu spodobało? – uśmiechnęła się serdecznie
-Nie, to znaczy tak. Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś?
-Opowiedziałam ci, jak przychodziłam tu z koleżankami.
-O, czym marzyłaś.
Popatrzyła na niego pełna powagi. Poczuła dreszcz przechodzący przez całe ciało, kiedy ich spojrzenia się spotkały.
-To tylko nastoletnie bajeczki – machnęła lekceważąco ręką
-Naprawdę? – wyglądał na zmieszanego
Znów obdarzyła go spojrzeniem, nie wiedziała, co odpowiedzieć, jak się zachować. Liczyła, że mężczyzna przejmie inicjatywę i wyjawi jej prawdziwy powód, dla którego tu przyjechali. Wzrok miał utkwiony w tym samych punkcie, co parę dni temu.
-Mówiłaś mi, że chciałabyś kiedyś przyjść tu z mężczyzną, którego będziesz naprawdę kochała, który będzie tym jedynym. Posłuchaj, nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia km jestem dla ciebie, ale wiem, że ty jesteś dla mnie właśnie tą kobietą. Kocham cię, jak nikogo innego, chciałbym spędzić z tobą resztę życia, tylko z tobą będę naprawdę szczęśliwy. Po raz pierwszy czuję się zupełnie bezbronny, jak marionetka w twoich rękach. Czułem, że muszę ci to powiedzieć, a kiedy wyznałaś mi, że to miejsce jest dla ciebie szczególne, pomyślałem, że nie będzie lepszej okazji. Jesteś dla mnie wszystkim, całym moim światem. Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, już wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. – Z każdym wypowiedzianym słowem zbliżał się do dziewczyny, słowa, powoli zamieniały się w szept.
Dzieliło ich zaledwie parę centymetrów. Czuła na skórze ciepłe oddechy mężczyzny. Słyszała, jak szybko bije mu serce. Nic się już nie liczyło. Nie myślała, o tym, jak wielu ludzi przechodzi akurat ulicą, czy patrzą na nich. Właściwie nie myślała o niczym. Zupełnie zaskoczył ją tym wyznaniem.  Pragnęła tylko poczuć delikatny dotyk jego ust, tylko na to czekała. Spojrzała na niego, jednocześnie zatapiając się w błękicie jego oczu. Zdawało się, że czas dla tych dwoje zatrzymał się w miejscu. Nagle poczuła, jak ich usta stykają się tworząc nierozłączną jedność. Popatrzył na nią, szukając w jej wzroku poparcia, zgody. Chwilę potem zakochani zatonęli w czułym pocałunku. Spragnieni siebie zapomnieli o otaczającym ich świecie. Żadne słowa nie opiszą, jak bardzo pragnęli się w tamtym momencie. Uczucia skrzętnie skrywane przez miesiące eksplodowały z ogromną siłą. Nic, już nie powstrzyma miłości, jaką zostali złączeni.
Przytulił swą ukochaną, przyciskał ją do swojego ciała, bezgłośnie krzycząc, że nigdy jej nie zostawi. Miała wrażenie, że czuje bijące z zawrotną prędkością serce mężczyzny i była pewna, iż on także mimo grubych kurtek wyczuwa uderzenia jej serca.
-Kocham cię – wyszeptał
-Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. Tak długo czekałam na ten moment – wypowiedziała tonąc w jego objęciach
                                                                           ***
Tygodnie mijały, życie toczyło się swoim tempem. Niby wszystko było, jak dawniej, lecz nie dla nich. Uczucie, którym siebie darzyli kwitło. Zdawało się, że nic nie zakłóci iście sielskiego czasu dla tej pary. Pewnego dnia usłyszała pukanie do drzwi.
-Witaj księżniczko – uśmiechnął się zawadiacko, po czym złożył delikatny pocałunek na jej ustach
-Czasy się zmieniają, a ty mimo to, pozostajesz wierny tradycji nawiedzania mnie prawie każdego dnia rano. – zachichotała
-Masz coś przeciwko? – chwycił ją w pasie
-Jakżebym śmiała!
-Prawidłowa odpowiedź. – zaśmiał się
-Co wygrałam? – powiedziała ochoczo, uśmiechając się promieniście
-Moją dozgonną miłość. Myślę, że będziesz zadowolona. – na jego twarzy malował się zadziorny uśmiech pełen zadowolenia. W oczach pojawił się niezwykły błysk, jak zawsze, gdy ją widział.
-Sama nie wiem – udała, że zastanawia się nad odpowiedzią
Poczuła, jak mężczyzna ze znaną już czułością składa na jej ustach pocałunek.
-Przekonałem cię, chociaż trochę?
-Myślę, że mógłbyś się bardziej postarać – zaśmiała się
-Tak dobrze nie będzie – posłał jej zawadiacki uśmiech - Mamy sobotę, dzień wolny dla wszystkich, tylko nie dla mnie, więc zabieram cię na mecz.
-Nie śmiałabym odmówić.
-Nie czekałem na twoją zgodę – zaśmiał się serdecznie
                                                                        ***
Spotkanie pewnie wygrała drużyna z Rzeszowa, a jakżeby inaczej. Kiedy wychodzili z hali trzymając się za ręce w oddali zauważyła znajomą sylwetkę. Miała wrażenie, że w jednej chwili zawalił się jej cały świat. Wszystko, nad czym, tak pracowała było niczym. Zdążyła już ułożyć sobie życie, dlaczego więc ta rajska sielanka nie może trwać wiecznie? Po co wrócił? Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Mężczyzna musiał wyczuć jej zdenerwowanie. Mocniej uścisnął dłoń dziewczyny, jakby chcąc wesprzeć ją, mimo iż nie wiedział jeszcze, co się dzieje. Chyba chciał, o to spytać, lecz przerwał mu głos mężczyzny, który właśnie zatrzymał się naprzeciwko nich. Nic się nie zmienił. Dalej był średniego wzrostu blondynem, o zielonych oczach. Może tylko trochę schudł, od kiedy widziała go po raz ostatni. Do tego zapuścił brodę. Kiedyś był zdecydowanym przeciwnikiem jakiegokolwiek zarostu.
-Tak myślałem, że cię tu znajdę. Zawsze szalałaś za tymi swoimi marnymi siatkarzykami. A teraz, jak widzę jeden z nich nabrał się na twoje sztuczki. Całkiem nieźle, kochanie. – powiedział niezwykle pogardliwie
-Jak śmiesz?! – wykrzyczała w jego stronę – Zerwałeś ze mną przez głupiego sms’a. Zostawiłeś bez jakiegokolwiek uprzedzenia, pozbyłeś się, jak starej, niepotrzebnej zabawki, a teraz przyjeżdżasz tu i nazywasz mnie swoim kochaniem? Jesteś zwykłym draniem! – poczuła, jak do oczu napływają jej łzy, nie potrafiła tego opanować, chwilę potem gorzki płyn spływał po jej policzkach
Zaśmiał się szyderczo.
-Nic się nie zmieniłaś, nadal jesteś równie bezbronna.
-Nie masz prawa tak o niej mówić! – krzyknął rozwścieczony mężczyzna
-O, znalazł się obrońca uciśnionych.
-Jakiś problem? – usłyszała za swoimi plecami głos, jak zwykle niezawodnego Piotrka, a zaraz potem poczuła, jak ktoś ciągnie ją za ramię. Odwróciła się, by zobaczyć ową osobę. To była Ola. Skinieniem głowy poprosiła, by blondynka poszła za nią.
-Kto to? – spytała, gdy były już dalej
-Mój były, Michał. Wyjechał z kraju parę miesięcy temu. – odpowiedziała roztrzęsiona
-Już dobrze, jesteś bezpieczna.
Chwilę potem ujrzała zbliżających się w ich stronę mężczyzn.
-To zwykły tchórz, uciekł.
Poczuła, jak silne ręce ukochanego mężczyzny obejmują ją.
-Już dobrze, jestem przy tobie.
-Dziękuję.
Wciąż roztrzęsiona, lecz już o wiele spokojniejsza. Odnalazła ukojenie w jego ramionach.

1 komentarz: