niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział szósty.

Wyszła z mieszkania niedługo po mężczyźnie. Miała ochotę jak najszybciej załatwić wszystkie sprawy na uczelni, a potem przechadzać się ulicami ukochanego miasta, by przemyśleć dręczące ją sprawy. Była zagubiona.  Miała wrażenie, że pośród całego zamieszania ostatnich miesięcy zatraciła swoja własne „ja”. To istne szaleństwo – myślała. Uciekała. Chowała się w zakamarkach swojego umysłu chowając tam uczucia. Jeszcze pięć minut temu miała pewność, ale teraz? Nie wiedziała, czego chce, czego oczekuje od życia. Bała się przyznać przed samą sobą, że kocha, a przecież doskonale widziała, jak bardzo namieszał w jej sercu. Z przemyśleń wyrwała ją kropla zimnego deszczu, która leniwie zaczęła spływać po ramieniu blondynki. Nie zwróciła na to większej uwagi, może tylko przez chwilę popatrzyła na otaczający ją świat. Zdumieniu ludzie zaczęli wyszukiwać czegokolwiek, co mogłoby ochronić ich przed tym zjawiskiem atmosferycznym. Nikt nie spodziewał się deszczu. Nic w tym dziwnego, jeżeli jeszcze przed chwilą na niebie górowało piękne słońce. Blondynka skierowała się w stronę jednego z jej ulubionych sklepów odzieżowych. Nie chciała dotrzeć na uczelnię przemoczona. Wszystko płynie i się zmienia – myślała przekraczając próg
                                                                           ***
Nie minęło dziesięć minut, Rzeszów znów otoczyła słoneczna aura. Uśmiechnęła się pod nosem. Postanowiła, choć przez chwilę nie myśleć o sprawie nie dającej jej spokoju. Energicznym ruchem udała się do swojego celu.
Kolejka do niekoniecznie miłej kobiety zdawała się nie mieć końca. Już godzinę czekała na wydanie głupiego świstka papieru. Nagle usłyszała dzwonek swojego telefonu. Odebrała, nie patrząc nawet, kto dzwoni.
-Gdzie jesteś i dlaczego nie w miejscu, w którym powinnaś być? – usłyszała głos Fabiana
-Będę na popołudniowym treningu, mam parę spraw do załatwienia.
-Ja myślę! Żeby mieć pewność sam po ciebie przyjadę – zakomunikował
-Spokojnie, transport mam i to nie byle, jaki – zaśmiała się
-Och, no cóż, w porządku. Chociaż twój szofer chyba wstał dzisiaj lewą nogą.
-Pozdrów chłopaków – zignorowała jego uwagę i zakończyła rozmowę
Chwilę potem wymieniła krótkie „dzień dobry” z urzędniczką i w miarę sprawnie odebrała wszystkie papiery. Ku zdziwieniu dziewczyny kobieta nie komentowała każdego  jej słowa i ruchu złośliwą uwagą. Na chwilę przestała także narzekać na otaczający ją świat i swój marny, urzędniczy los. Zadowolona wyszła przed budynek i udała się w kierunku swojego mieszkania. Nagle usłyszała znajome wołanie.
-Iza! Poczekaj chwilę!
Odwróciła się, by sprawdzić, kto ją woła. Jej oczom ukazała się szczupła, niska kobieta o charakterystycznych rudych włosach.
-Natka! – z jakiegoś bliżej nieznanego blondynce powodu kobieta reagowała tylko na zdrobnienie swojego imienia
-Dawno się nie widziałyśmy, co u ciebie? Pewnie planujecie ślub z Michałem, jesteście najsłodszą parą, jaką znam! – wypowiedziała z prędkością światła nie łapiąc nawet oddechu między kolejnymi wyrazami
Cała Natalia. Zwariowana, rudowłosa kobieta, dla której wszystko było słodkie. Lubiła ją, jednak spędzanie dłuższej ilości czasu w jej towarzystwie prowadziło do obłędu.
-Nie planujemy ślubu. – powiedziała pewna siebie. W kącikach jej oczu nie pojawiły się łzy, w gardle nie urosła nagle żadna gula. – To już nieaktualne – dodała
-Tak mi przykro! Co się stało? – spytała z nieukrywaną troską
-Nie chcę o tym rozmawiać. To zamknięty temat, jak już mówiłam.
-Poważnie? Słyszałam, że Michał wraca do Polski. Podobno tylko z twojego powodu. Myślałam, że wyjechał zarobić na ślub.
Poczuła, że przezywa ją dziwny, nieprzyjemny dreszcz emocji. Słowa, które przed chwilą wypowiedziała kobieta nie dawały jej spokoju, przyprawiając blondynkę o zawroty głowy. Zrobiło jej się słabo. Nie chciała żeby wracał, nie teraz, kiedy była naprawdę szczęśliwa, nie po tym co jej zrobił. Był dla niej nikim, zerem. Chciała, żeby obok znalazł się Matt. Jej książę na białym koniu, szofer, przyjaciel, miłość. Na tę myśl ocknęła się z dziwnego transu, w który wpadła parę sekund temu. Kim dla niej był?
-Huh, przepraszam. Nic o tym nie słyszałam, zaskoczyłaś mnie. – wypowiedziała oszołomiona
-Widocznie chce zrobić ci niespodziankę, wrócicie do siebie?
-Nie, to niemożliwe – odparła zdecydowanie – Muszę już iść, śpieszę się. Zadzwonię do ciebie, to pogadamy.
-Pewnie, mamy dużo do nadrobienia – uśmiechnęła się
Blondynka odwróciła się i energicznym krokiem ruszyła przed siebie. Myśli kłębiły się w jej głowie. „Michał wraca” przeplatało się z wspomnieniem Matta, jako jej księcia na białym koniu. To idiotyczne! – wykrzyczała w myślach
Dotarła do domu. Przygotowała szybki obiad, po czym rozsiadła się na kanapie i włączyła telewizję. Jak zwykle nie znalazła nic ciekawego. Zresztą nie potrafiła teraz zachowywać się jakby nic się nie stało. Wracał. Po co? Naprawdę jest na tyle głupi, by myśleć, że dostanie drugą szansę? A może chce wrócić i zachowywać się jakby nic się nie stało? Tak, to byłoby w jego stylu. Dziwiła się, że wcześniej nie dostrzegła jego wad. Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi. Po otwarciu zauważyła dobrze znaną postać.
- Przepraszam, że byłem niemiły rano. – zaczął
-Nic się nie stało.
-Jesteś gotowa? – przyjrzał się jej uważnie – Coś się stało?
- Nie – wysiliła się na delikatny uśmiech –Możemy jechać
Droga upłynęła im dosyć szybko. Blondynka starała się zapomnieć o przekazanej jej dzisiaj informacji skupiając się na rozmowie.  Widziała jednak, że mężczyzna nie uwierzył w jej słowa. Zaparkował na jednym z wolnych miejsc i wysiedli z auta. Niedługo potem siedziała już na trybunach i przyglądała się treningowi. Wszyscy pracowali naprawdę ciężko, imponowało jej to.  Oczywiście nie obyło się bez żartów. W zespole panowała dobra atmosfera.
Po treningu została jeszcze pół godziny, które poświęciła na luźną rozmowę z chłopakami. Gdy omówili już wszystkie ważne sprawy po raz kolejny tego dnia wsiadła do samochodu Matta i ruszyli w drogę powrotną. Rozmawiali cały czas, często żartowali, ale dało wyczuć się swego rodzaju napięcie miedzy nimi. Ona coś ukrywała, a on martwił się o nią.
Dotarli na miejsce. Wysiadł razem z dziewczyną i odprowadził ją pod drzwi prowadzące do klatki. Przystanęli i przez chwilę milczeli, po czym odezwał się:

-Wiem, że coś jest nie tak, ale nie musisz mi o tym mówić. Powiesz, kiedy będziesz na to gotowa, ale pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie - pocałował ją w czubek głowy lekko ujmując dłońmi jej policzki. Przez chwilę patrzył w jej pełnie zdziwienia oczy, a potem odszedł. Widziała jednak, że czeka aż wejdzie do bloku, aż będzie miał pewność, że jest bezpieczna. Inaczej nie odjedzie.

                                                             ~♥~
Miłego czytania! Przepraszam za opóźnienia, ale szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła.
                                                                                                                                 Dżul.

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział piąty.

-Co Ty tu robisz? – spytała oszołomiona widokiem jasnowłosego środkowego o nieziemskim zasięgu
-Mogę u Ciebie przenocować? – odpowiedział pytaniem na pytanie
-Co się stało? – zmartwiła się
-Nie zadawaj pytań, proszę. Chciałbym tylko pobyć u Ciebie przez jedną noc – złożył błaganie ręce
-O ile za pięć minut moich drzwi nie wyważy mafia to możesz wejść – na jej twarzy pojawiła się pełna powątpiewania mina
-Ja jestem tylko Cichym Pitem – uśmiechnął się niczym mały chłopiec chcący wyłudzić lizaka od swoich strudzonych życiem, ale nadal bardzo kochających go rodziców
-Wcale nie takim cichym – puściła mu oczko, po czym zaśmiała się serdecznie – Miałam nie zadawać pytań, ale napijesz się czegoś? Jesteś głodny?
-Gdybyś mogła to nalej mi trochę wody. Mogę spać na kanapie?
-Oczywiście – zachichotała
-Co cię tak śmieszy? – uniósł brwi wyraźnie zainteresowany
-Nic, nieważne – uśmiechnęła się promieniście – Cóż, nareszcie mam się, do kogo odezwać.
- Nie rozmawiasz z koleżankami?
-Widzisz tu jakieś?
-Wybacz, nie zrozumiałem,o czym mówisz – zaśmiał się – Chociaż mogę robić za miłą i sympatyczną Patrycję – pomachał głową i poruszył rękami udając głupiutką blondynkę
-Taką przyjaciółką nie pogardzę.
-Toż to byłby grzech! – roześmiał się niezwykle serdecznie.
Niewątpliwie coś go trapiło, gdy tu przyszedł, jednakże rozmowa z blondynką rozwiała wszelkie smutki. Zdawało się, że luźna rozmowa z nią bardzo mu pomogła. Czas leciał nieubłaganie. Nim się spostrzegli minęło parę godzin. Blondyna widziała, że jej towarzysz czuje się dużo lepiej. Była zadowolona wiedząc, że choć w taki sposób mu pomogła.
                                                                          ***
Obudziła się i skierowała swe kroki do kuchni. Postanowiła przygotować śniadanie dla siebie i nowego współlokatora. Nim zdążyła coś przygotować kuchni był już jej dwumetrowy znajomy.
-Dziękuję, że mogłem tu przenocować – zaczął rozmowę
-Nie ma, za co, zawsze możesz na mnie liczyć.
W tym momencie nałożyła im jajecznicę na talerze. Zaczęli konsumować w ciszy. Wpatrywała się w zmartwioną twarz młodego mężczyzny z przejęciem. Martwiła się o niego.
-Mieszkasz sama z wyboru?
-Raczej przymusu. Moja przyjaciółka, z którą tu mieszkałam wyjechała na roczne stypendium do Francji. Na szczęście wraca za tydzień.
Pokiwał głową z uznaniem, lecz nic nie odpowiedział. Zauważyła, że nadal coś go martwi.
-Będziesz dzisiaj na treningu? – spytał, jakby chciał odciągnąć myśli od dręczącego go tematu
-Postaram się wpaść, 15, tak? – chciała się upewnić
-Tak, myślałem, że przyjdziesz na ten poranny – stwierdził lekko zdziwiony
-Nie mogę, muszę załatwić parę spraw na mieście.
-Jakich? – oderwał wzrok od talerza i wyraźnie zaciekawiony spojrzał na blondynkę
-Niedawno się obroniłam, więc teraz muszę załatwić wszystkie papierkowe sprawy – lekceważąco machnęła ręką
-Gratuluję, czemu nic nie mówiłaś?
-Jakoś tak wyszło. – skwitowała – Porozmawiajmy lepiej o tobie. Miałam nie zadawać pytań, ale kiedy widzę zmartwienie na twojej twarzy, nie mogę nie zapytać, co się stało. Cóż, nie codziennie przychodzisz do mnie i prosisz o pomoc.
- Szkoda gadać. – tym razem to on machnął ręką – Ech… - westchnął  - Zalali mi mieszkanie, straty są kolosalne i na dobrą sprawę nie mam gdzie mieszkać, a na domiar złego pokłóciłem się z Olą.
-Faktycznie nieciekawie, ale wszystko da się jakoś naprawić. Dopóki nie wyremontujesz mieszkania możesz mieszkać tutaj, a z Olą na pewno się pogodzicie – mówiła łagodnie
-Pomieszkam trochę u Grześka, nie chcę robić kłopotów.
-To żaden problem – uśmiechnęła się pokrzepiająco
-Dziękuję za wszystko.
Przez parę minut delektowali się błogą ciszą. Pogoda za oknem dodawała optymizmu i chociaż pełni energii mieli ochotę jedynie na długi spacer, podczas którego leniwie przechadzaliby się ulicami Rzeszowa.
-Muszę już iść – stwierdził –Jeszcze raz dzięki za wszystko. Do zobaczenia na treningu- pożegnał się, po czym otwierając drzwi natknął się na Matta mającego właśnie zamiar zawitać do blondynki. Zdziwienie na jego twarzy było wręcz komiczne, dlatego dziewczyna ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Jednak po chwili została sama z przyjmującym.
-Muszę cię rozczarować, ale będę dopiero na popołudniowym treningu – powiedziała
-Dlaczego? – spytał wyraźnie zainteresowany
-Muszę załatwić parę spraw na uczelni.
-Co Piotrek u ciebie robił? – zadał pytanie zupełnie pomijając rozpoczęty temat
-Spał. Zalali mu mieszkanie i nie ma gdzie się podziać.
-Brakuje mu kolegów? – prychnął
-Sympatyczna koleżanka też się nada – uśmiechnęła się – Nie bądź zazdrosny!
-Nie jestem!
-Akurat – puściła mu oczko
-Muszę iść na trening – zmienił temat
-Uciekasz. – stwierdziła
-Nie chcę się kłócić. Będę przed piętnastą. – wypowiedział i wyszedł z mieszkania blondynki

Dziewczyna westchnęła cicho. Wiedziała, że sama zachowuje się podobnie, ale ile można udawać, że nic ich nie łączy? Miała już tego dosyć. Zdaje się, że obydwoje wpadli po uszy. Pulchniutki Amor znów użył swoich strzał.
                                                              ~♥~
Mamy piąteczkę. Jak ten czas szybko leci, dopiero co dodawałam prolog ;)
Dżul