'A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.'
~K.I.Gałczyński
Kilka miesięcy później:
Maj. Piękna wiosna ogarnęła całą Polskę. Słońce przygrzewało
ucząc cieszyć się z życia. Zdawało się, że dziewczyna wiedzie życie idealne.
Miała wspaniałego chłopaka, wiernych przyjaciół. Czegóż chcieć więcej?
Michał nie kontaktował się z blondynką od czasu incydentu
pod halą. Zupełnie jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, była niezwykle
zadowolona z tego faktu. Układała życie na nowo. Tworzyła świat, w którym nie
było dla niego miejsca. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle jej to wychodziło.
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu. Odruchowo odebrała,
nie sprawdzając nawet, kto dzwoni.
-Iza? – usłyszała – Tu Michał. Wiem, że na to nie zasługuję,
ale czy moglibyśmy się spotkać?
Zamurowało ją. Znowu niszczył sielankę, znowu on.
-Nie. – odparła sucho – Nie dzwoń do mnie więcej – dodała i
rozłączyła się
Rzuciła telefonem w kąt. Była wściekła. Jak śmiał! Tylko
skrucha w jego głosie nie dawała blondynce spokoju. Czyżby zrozumiał swój błąd?
Nie, to niemożliwe. Zresztą, miała teraz ważniejsze sprawy na głowie. Michał
już dawno spakował walizki i odszedł prosto z jej serca. Wszystkimi sposobami
próbowała odciągnąć myśli od odbytej rozmowy, ale nie potrafiła. Było to równie
nierealne, jak lot na Słońce. Co jeśli potraktowała go zbyt ostro? Może jednak
powinni się spotkać i wyjaśnić sobie wszystko? Przez dłuższą chwilę bawiła się
telefonem, obracając go w swych dłoniach. W końcu wybrała dobrze znany jej
numer. Ledwo, co usłyszała sygnał, a powitał ją męski głos. Jeszcze dwa lata
temu był prawdziwą ostoją. Zatracała się w nim bez reszty. Każdy dźwięk
przyprawiał dziewczynę o dreszcze. Wtedy, miała pewność, że to właśnie on jest
tym jedynym. Teraz, nie wywoływał żadnych emocji. Wybaczyła mu. Przynajmniej
starała się to zrobić. Każdy ma prawo do błędów, większych, czy mniejszych, on
też.
-Kiedy i gdzie? – spytała nie dając mu dojść do słowa
-U mnie? Jutro?
-W porządku. Zaufałam ci, więc nie zmarnuj tego.
-Chcę tylko wszystko wyjaśnić. Nie lubię niejasności. –
tłumaczył
-Teraz już nie wiem, czego mam się po tobie spodziewać. –
powiedziała ponuro i rozłączyła się
-Cześć – odetchnął z
ulgą – Dziękuję, że przyszłaś.
-Nie ma, za co. Powinniśmy porozmawiać. – pokiwała głową i
usiadła na kanapie
-Zawaliłem. Zniszczyłem wszystko. – podszedł do okna – Nigdy
nie spodziewałbym się, że będę takim draniem. Nie ma niczego, co mogłoby mnie
usprawiedliwić. Niczego – powtórzył wyraźnie akcentując te słowo, podkreślając je – Coś… -zaczął
-Coś, czy ktoś? – przerwała mu z nutką ironii w głosie
-To…
-Chcę wiedzieć. Nic się nie zmieni między nami – podeszła do
niego
-Właśnie dlatego poprosiłem o spotkanie – spojrzał jej
prosto w oczy
-Czyli wszystko jasne. – westchnęła
-Nie! Proszę, ja po prostu… zagubiłem się. Nie wiedziałem,
czego chcę od życia. Szalałem, miałem wszystko gdzieś. Straciłem cię, straciłem
cię bezpowrotnie, tak, że już nigdy nie będę mógł dotknąć twoich delikatnych
dłoni, poczuć w palcach włosów, którymi lubiłem się bawić, nie zobaczę głębi w
oczach. Nigdy nie popatrzysz na mnie, tak jak patrzyłaś kiedyś, a co najgorsze
nie będę mógł zasypiać i budzić się obok ciebie. Zniszczyłem wszystko. Wydawało
mi się, że mogę być panem życia i śmierci, ale to nie prawda. Myślałem, jestem
kimś więcej, to też kłamstwo. Chciałabym tylko, żebyś wiedziała, że żałuję
tego, jak niczego innego w swoim życiu. Przez głupotę pozbawiłem się
wszystkiego, co tylko miałem. Potrzebowałem czasu, żeby to zrozumieć. Wiem, że
to, co mówię nic nie zmieni i jeżeli jesteś z nim naprawdę szczęśliwa, to
dobrze, że się tak stanie. Nie będę tutaj wygłaszał poematów typu: „Zawsze będę
cię kochać”. Tego nie wiem. Pragnę znaleźć kobietę, która będzie mi pisana,
chociaż podświadomie czuję, myślę, może przez to, co zrobiłem, powinienem
ponieść karę, już nigdy… - odwrócił się plecami do dziewczyny próbując ukryć zbierające
się w jego oczach łzy
Słuchała go uważnie. Z każdym wypowiedzianym słowem
odzyskiwała wiarę w to, że powrócił Michał, jakiego znała. Życzyła mu
wszystkiego, co najlepsze. On także zasługiwał na szczęście. Każdy na nie
zasługuje.
-Posłuchaj – zaczęła i urwała zastanawiając się nad słowami,
które cisnęły się jej na usta
-Nie, Iza… przepraszam. Możesz uznać to za puste zlepki
liter, masz do tego pełne prawo. Ale nie potrafiłbym normalnie funkcjonować,
gdybym tego nie powiedział. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Jeżeli odnalazłaś
prawdziwą miłość w jego ramionach, to idź teraz do niego, bo czeka na ciebie
pod blokiem – uśmiechnął się blado
-Michał, wiem, że ty też odnajdziesz kogoś przy kim będziesz
chciał stawać się lepszym człowiekiem, kogoś przy kim cały świat będzie bez
znaczenia. Zasługujesz na to, rozumiesz? Zagubiłeś się, ale znów nauczyłeś się
kochać i to czyni cię zwycięzcą. Potraktuj to, jako moją odpowiedź.
-Wybaczasz mi?
-Tak. – odpowiedziała pewnie – Bądź szczęśliwy, Michał –
popatrzyła na niego być może po raz ostatni i wyszła z mieszkania
-Ty też, Iza. Zawsze będziesz dla mnie ważna- wyszeptał,
lecz tego nie mogła już słyszeć
***
-Co ty tu robisz? - spytała wysokiego mężczyznę, od pewnego
czasu tak bardzo jej bliskiego
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Martwiłem się o ciebie. –
objął ja delikatnie
-Właśnie dlatego – zaśmiała się – Skąd wiedziałeś, gdzie
mnie szukać?
-Zgadnij – uśmiechnął się szelmowsko
-Kobieca intuicja to nie była, ale pewna osoba imieniem
Antonina, prawda?
-Całkiem nieźle to rozgryzłaś.
-Lata doświadczenia – zaśmiała się serdecznie
***
Wychodził właśnie z hali. Zaraz miał spotkać się z Izą,
kiedy nagle usłyszał, że ktoś go woła. Odwrócił się i ku swojemu zdziwieniu
zobaczył Michała.
-Czego chcesz? – zapytał
-Jesteś ogromnym szczęściarzem, nie zmarnuj tego. Ona cię
naprawdę kocha – powiedział i jak gdyby nigdy nic odszedł
Zdezorientowany jeszcze przez chwilę nie wiedział, co ma
zrobić. Wreszcie pokierował się w wcześniej obranym kierunku. „I z wzajemnością”-
krążyło mu po głowie
Rok później:
Byli dokładnie w tym samym miejscu, w którym się poznali.
Wpatrzeni w siebie, zakochani dreptali ścieżki życia. Już nie osobno, lecz
razem. Jeszcze nie, jako jedno, ale już jako idealna całość.
Życie bywa jednak nieprzewidywalne. Nauczyła się, że nie
należy niczego planować. Trzeba żyć tym, co jest teraz. Jakiż jest sens, by
ciągle spoglądać w przeszłość, albo nieustannie zamartwiać się przyszłością? W
ten sposób, nigdy nie zasmakujemy cudu, jakim okazuje się być dzień dzisiejszy.
Nieważne, czy pada deszcz, czy świeci słońce. Małe znaczenie ma twoje
samopoczucie. Obudziłeś się, a więc dostałeś szansę. Musisz walczyć. Każdego
dnia starać się, aby tę szansę wykorzystać. Nikt nie wie, jak potoczą się jego
dalsze losy. Ingerujemy w życie podejmując najbanalniejsze decyzje. Lecz na
przeznaczenie nie mamy i nie będziemy mieli wpływu. Chociażby człowiek wynalazł
wszystko, co jest możliwe do wynalezienia, nawet, jeśli posiadłby wszelką możliwą
wiedzę, jaką posiąść może nigdy nie zmieni tego, co zaplanowanie jest dla
każdego z nas, pojedynczego człowieka, który wobec wielkości Boga jest niczym.
Najgorszy dzień może stać się najlepszym ze wszystkich nam ofiarowanych.
Jedna godzina, minuta, sekunda, jedno spojrzenie, uśmiech może mieć wpływ na
całe nasze życie. Jedna osoba może odmienić nas i nasz los na zawsze.
Prawdziwa miłość zdarza się tylko raz, więcej nie
potrzebuje. Ona nigdy nie umiera. Czegokolwiek byśmy nie zrobili będzie trwała
w nas, głęboko zakodowana. Właściwa osoba pojawi się znienacka, jak uczucie,
które połączy na zawsze. Uczucie niezwykłe, nieopisane i tak doskonałe. Miłość
jest jedyną nieskazitelną rzeczą, jakiej mamy zaszczyt zasmakować w życiu.
Dzięki niej pragniemy być lepsi, dzięki niej stajemy się lepsi.
‘Kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do miłości.’ ~ Paulo Coelho
KONIEC
~♥~
Dobrnęliśmy do końca tej historii. Te dziesięć rozdziałów + prolog i epilog to moje pierwsze w pełni skończone opowiadanie. Aż łezka się w oku kręci ;)
Ciężko mi było pisać ten epilog, nie chciałam kończyć, a jednocześnie wiedziałam, że to konieczne.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy to czytali i przeczytają w przyszłości. A w szczególności paru osobom, które swoim dobrym słowem motywowały mnie do dalszego pisania. One wiedzą, ze o nich mówię ;)
Nie spodziewałam się tylu wejść. Ponad 600 do momentu, kiedy to piszę. DZIĘKUJĘ. Może nie biję tym wynikiem rekordów, ale dla mnie jest on ogromnym sukcesem, szczególnie, że przez cały czas utrzymywała się stała liczba obserwatorów.
Epilog dodaję dopiero teraz, bo chciałam, żeby był moim najlepszym rozdziałem tutaj, aby był swoistym pożegnaniem z Izą i Mattem.
Przepraszam za wszystkie niedoskonałości, literówki i jakiekolwiek błędy, które wyłapały wasze czujne oczy oraz za dłuższe przerwy w dodawaniu.
Mam nadzieję, że opowiadanie zamieszczane tu od listopada podobało wam się.
Zgodnie z przesłaniem opowiadania, koniec jest początkiem czegoś nowego, więc za jakiś czas na pewno zobaczycie mnie, jako autorkę kolejnego opowiadania. Póki co zapraszam na mój duet z Cichutką na : http://jedynasmiesznakomedia.blogspot.com/
Nie mówię cześć, lecz do zobaczenia! :D
PS: Proszę każdą osobę, która to czytała, aby dodała komentarz. Chcę wiedzieć ile was naprawdę było :)
Nie mówię cześć, lecz do zobaczenia! :D
PS: Proszę każdą osobę, która to czytała, aby dodała komentarz. Chcę wiedzieć ile was naprawdę było :)